„Walenty dobrze uczniom życzy i nie woła do tablicy”
Walentynki to młodziutkie, zapożyczone święto zakochanych. W Polsce na dobre zagościło dopiero w latach 90-tych XX wieku.
Zaczatki tego święta znajdujemy w romantycznej historii ślubu udzielonego przez św. Walentego parze pięknie zakochanych: cierpiącej na śmiertelną chorobę Sarpii i „choremu” z miłości Sabino. Poślubieni, zgodnie z własną wolą, umarli jednocześnie.
Patronem Walentynek został biskup Terni, początkowo opiekun epileptyków, który zakochanych wziął w opiekę dopiero w XIV w. Podobno, to właśnie on sam, wysłał pierwszą kartkę walentynkową do niewidomej córki strażnika więziennego, której przywrócił wzrok, dziękując za gorliwą modlitwę. W tymże więzieniu biskup znalazł się zresztą za szerzenie wiary chrześcijańskiej i za sprzeciw wobec zakazu udzielania ślubów, który wydał troskliwy wódz – cesarz Klaudiusz II. Nie chciał on bowiem, by żony odciągały mężów od wojska i walki.
Wielu krytykuje to święto za obce pochodzenie. Bez względu na to, skąd się wzięło, na pewno jest dobrą okazją do okazania najbliższym naszej sympatii. Najczęściej walentynkę dajemy kilku osobom. To dobrze, bo przyjaźni i miłości nigdy nie jest za dużo.
„Tak Cię kocham, tak Cię lubię, że za Tobą buty gubię”
Już od tygodnia członkowie Samorządu Uczniowskiego naszej szkoły zbierali kolorowe, papierowe serduszka z życzeniami i wkładali je, do wykonanej specjalnie na ten cel, skrzynki walentynkowej. 14 lutego poczta szkolna działała bez zarzutu. Wszyscy zakochani otrzymali wyznania miłosne. Jedno malutkie serduszko, a szczęścia i radości tak wiele…
